Politechnika Krakowska
Radio Nowinki

słuchaj nas online

aktualnie gramy:

The Scorpions - Wind Of Change
 



 

napisz do nas

Radio Nowinki
DS3 "Bartek"
ul. Skarżyńskiego 7/6
31-866 Kraków

tel.: 12 648-25-71
e-mail: nowinki@pk.edu.pl
gg: 5430823 

 

Obserwuj nas na:

Radio Nowinki na FacebookuRadio Nowinki na Instagramie

 

ZOSTAŃ JEDNYM Z NAS !!

Już teraz zgłoś się do nas i naucz się radiowego fachu. Zdobądź cenne doświadczenie i staż pracy. Napisz na nasz adres e-mail lub na FB lub przyjdź w poniedziałek o 20:00 na spotkanie radiowe w naszej siedzibie.

 

 

Klub Kwadrat

 

Galicja Productions

newsy

17.07
2024
Olimpijski Paryż Renaty Knapik-Miazgi - Absolwentki PK

Olimpijski Paryż Renaty Knapik-Miazgi - Absolwentki PK

 
Olimpijski Paryż Renaty Knapik-Miazgi - Absolwentki PK
Gdy miała 14 lat lekarze odradzali jej szermierkę ze względu na problemy naczyniowe w prawej ręce. Nie poddała się jednak i… zaczęła walczyć lewą ręką. Upór i obowiązkowość pozwoliły Renacie Knapik-Miazdze skończyć studia na Politechnice Krakowskiej i z sukcesami rozwijać karierę sportową.

Ma w dorobku złoty medal mistrzostw świata wywalczony z zespołem polskich szpadzistek w ubiegłym roku w Mediolanie. Na podium mistrzostw świata stawała z drużyną jeszcze dwukrotnie (brązowe medale w Lipsku 2017 i w Kairze 2022). Jest też wielokrotną medalistką mistrzostw Europy z drużyną i indywidualnie (2013, 2016, 2018, 2019) oraz multimedalistką mistrzostw Polski. Absolwentka Wydziału Mechanicznego PK właśnie szykuje się na swoje drugie igrzyska olimpijskie – po Tokio 2021  będzie Paryż 2024. Rozmawiamy z olimpijką na kilkanaście dni przed startem w igrzyskach w Paryżu. Magister inżynier Renata Knapik-Miazga zdobyła kwalifikację do szermierczego turnieju indywidualnego i drużynowego w konkurencji szpady.

 

Rok temu historyczne zwycięstwo drużynowe. Tuż po mistrzostwach świata miały Panie miesiąc przerwy, a potem szereg kolejnych turniejów: Włochy, Kanada, Katar, Hiszpania, Węgry, Chiny. Teraz czas na Igrzyska. Czy był taki moment, aby się zatrzymać i ochłonąć?

 

 

Renata Knapik-Miazga: – W szermierce jest tak, że kwalifikację rozpoczynamy w maju, więc już do maja zeszłego roku musiałyśmy być na to przygotowane. Zaczęłyśmy od dobrych wyników w Pucharach Świata, cały rok walczyłyśmy o kwalifikację olimpijską, a potem już zaczęłyśmy przygotowania do igrzysk. Innymi słowy wymaga się od nas, abyśmy cały czas były w wysokiej formie, a potem osiągnęły jej szczyt. Taki system jest typowy dla sportów walki. To też oznacza, że pracy jest bardzo dużo. U mnie zawsze tak było – dzięki temu też udało mi się skończyć studia – że jeżeli miałam obowiązki, to po prostu zawsze musiałam je zrobić. Czasem musiałam to potem odchorować [śmiech], ale to poczucie obowiązku pomaga mi się skupić na tym, co muszę robić, zarówno w sporcie jak i poza nim.

 

 

To chyba natura zawodowych sportowców i sportowczyń, ale taki stan ciągłego napięcia nie może być łatwy.

 

 

– Już droga po złoto na mistrzostwach świata była okrutnie trudna. Zwycięstwo było trochę wyszarpane. Wygrywałyśmy z kolejnymi zespołami, ale zupełnie nie byłyśmy faworytkami, więc to zwycięstwo było czymś niesamowitym. Medal okupiony oczywiście ogromnym wysiłkiem, ale też stresem, niejednokrotnie płaczem. Często ten układ nerwowy jest już mocno przeciążony i czasami balansujemy na granicy załamania nerwowego. Taki stan może się utrzymywać na długo przed zawodami, a następnie podejmujemy się tego olbrzymiego wyzwania jakim są np. mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie. A tam już wszystkie mamy świadomość, że trenujemy na to kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt lat.

 

 

Potem są kolejne wyzwania i kolejne, i kolejne…

 

 

 Ja planowałam już swoją przyszłość zupełnie inaczej. W szermierce jest tak, że zawsze trzeba mieć plan B, wykształcenie, jakąś pracę. Nie jest to sport, z którego można dobrze żyć. Ja żyję od kilku lat, ale to dlatego, że mam dość dużą regularność dobrych wyników na imprezach mistrzowskich jak na ten sport czy w ogóle sporty walki.

 

 

Trochę to brzmi jakby zwycięstwo w mistrzostwa świata w Mediolanie pokrzyżowało plany...

 

 

– Zwycięstwo było w planach, ale kwalifikacje na igrzyska olimpijskie w szermierce są bardzo trudne. Zespoły są tak dobre, a wymagania tak wysokie, że wiele zespołów po prostu uznaje, że na igrzyska nie pojedzie. Mistrzynie olimpijskie z Tokio zdecydowały się na dłuższy okres roztrenowania i w Paryżu ich nie będzie. To też nie jest tak, że moje osobiste plany się pomieszały, choć miałam inne, dość poważne, które zresztą realizuję – prowadzę szermiercze obozy szkoleniowe w Stanach Zjednoczonych na Uniwersytecie Stanu Pensylwania.

 

Wiedziałam, że jeżeli nie wejdziemy do pierwszej czwórki na mistrzostwach świata, to jest bardzo mała szansa na kwalifikację do igrzysk, więc zakładałam różne scenariusze. Na mistrzostwach Europy nam nie poszło, ale w Mediolanie wygrałyśmy. Media mnie pytały, jak się czuję, a ja czułam się tak jak tydzień wcześniej. Jakby nic się nie zmieniło, tylko impreza się skończyła. Traktowałam to jako nagrodę za cały wysiłek, jaki do tamtej pory włożyłam w ten sport. Tuż po zawodach wyjechałam do Stanów, gdzie zostałam na kilka tygodni i wcale nie byłam pewna czy wrócę szykować się do olimpiady. Ostatecznie uznałam, że powrót i rozpoczęcie przygotowań będzie najrozsądniejsze, skoro start w Paryżu stał się realny, a w naszym sporcie dwukrotny występ na igrzyskach to dużo. Niemniej czas spędzony za oceanem, praca z młodzieżą, myślenie o szermierce w innym niż dotychczas kontekście – to pozwoliło mi odpocząć psychicznie. Było mi to bardzo potrzebne.

 

 

Tym bardziej, że szermierka wydaje się być sportem zmagań fizycznych i mentalnych w równych proporcjach.

 

– Tak, a do walki o kwalifikację dochodziła jeszcze rywalizacja wewnętrzna. Miałam dobre wyniki z zeszłego roku i byłam w światowej szesnastce, więc te punkty mi się automatycznie naliczały. Nie musiałam się stresować, czy wyjdę z eliminacji, ile punktów zarobię. Miałam trochę spokojniejszą głowę niż dziewczyny, bo widziałam, że zawsze coś osiągnę na turnieju, a jestem tam z racji mojego rankingu. Ja się stresowałam tym, że chcę być w dobrej formie, bo chcę mieć realną szansę na medal w Paryżu. To jest sport dla dojrzałych ludzi, bo większość z nas jest po trzydziestce. Jeżeli ktoś po 20 latach kariery po raz pierwszy jedzie na igrzyska, to może się stresować bardziej, jeśli jeszcze je sobie przewartościuje i zrobi z nich coś więcej niż są. A są też po prostu kolejnym turniejem.

 

 

Jak wyglądają przygotowania do takiego turnieju?

 

 

– W tym okresie tuż przed zawodami ważnym jest, aby nie przesadzić, dlatego intensywność treningów jest ta sama, ale objętościowo jest ich mniej. Największa praca jest już za nami, bo jesteśmy praktycznie w przededniu wylotu. Najważniejsze jest teraz, aby nie było żadnych kontuzji. Schodzimy z obciążeń i dbamy o swoje zdrowie. Na igrzyskach adrenalina jest tak wysoka, że pewnych rzeczy się nie czuje, ale niestety nie mam już 25 lat i walka z bólem jest ciężka. W tym tygodniu będę na międzynarodowym zgrupowaniu w Spale, a w międzyczasie same przyjemne rzeczy takie jak odbiór kolekcji olimpijskiej na wyjazd. Mamy też już terminy ślubowań olimpijskich. Złożymy je tuż przed wylotem do Paryża. Sporo dziennikarzy się odzywa, ale nie dla wszystkich udaje mi się znaleźć czas. Politechnikę Krakowską zawsze traktuję z sentymentem, dlatego zdecydowałam się na ten wywiad mimo napiętego terminarza.

 

 

Z jakimi celami sportowymi jedzie Pani do Paryża?

 

 

– Nie przewidzę wyniku na igrzyskach, więc nie bawię się we wróżkę. Zależy mi oczywiście bardzo na tym starcie, ale nadmiar emocji nie służy, a kiedy ludzie dookoła tymi emocjami wręcz kipią, to czasem mimowolnie człowiek je do siebie dopuszcza. Skupiam się na tym, aby myśleć trzeźwo i pozytywnie. Żeby zrobić wszystko na tyle, na ile zdrowie mi pozwoli.

 

 

Politechnika Krakowska w Pani wypowiedziach już się pojawiła. Czy czas spędzony na naszej uczelni pomógł w rozwoju kariery sportowej?

 

 

­– Miałam szczęście być otoczoną na uczelni przez ludzi, od których mogłam się dużo nauczyć nie tylko w laboratorium, ale też postaw życiowych, dążenia do celu. Kochałam szermierkę i trenowałam ją na długo przed studiami, ale w tym czasie nauczyłam się do niej pasji. Ta pasja się na Politechnice przewija, prawda? Wydział Mechaniczny, który skończyłam, ma slogan “uczymy działać z pasją”. Stwierdziłam w którymś momencie, że nauka nie jest moją pasją [śmiech], ale uczelnia dała mi dużo przestrzeni, aby się przekonać co nią jest. Sport z kolei uczy dobrej organizacji czasu i określania priorytetów. Trenowanie młodzieży akademickiej w Ameryce trochę przypomniało mi moje własne czasy studenckie. Bardzo miło wspominam czas studiów. Nawet byłam na studiach doktoranckich, których wprawdzie nie skończyłam ze względu na ilość obowiązkowych związanych ze sportową karierą, ale nie mówię, że nigdy na nie nie wrócę [śmiech].

 

Rozmawiał: Kuba Paduch

 
 
« powrót
 






 Facebook    Instagram      Poliechnika Krakowska    GALERIA  RADIOWA    Nasza Politechnika    Klub Kwadrat                                                                       © Copyright 2011 

Powered by OpenPartners